Bractwo Przeznaczenia
Bractwo Przeznaczenia
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Bractwo Przeznaczenia Strona Główna
->
Scenariusze
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Bractwo Przeznaczenia
----------------
Sprawy wewnętrzne
Sugestie
Karczma
Kosz
Play By Forum
----------------
Scenariusze
Dyskusje
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Rogal
Wysłany: Pon 21:29, 26 Mar 2007
Temat postu:
Usłyszałem te przechwały
Więc sie biore do roboty
Masz aż nadto owej chwały
Urzycz troche dla sieroty
Był tu z nami taki jeden
Co bił sie ciągle samotnie
Chociaż wrogów było siedem
On i tak od drużyny odwrotnie
Jego bronią wykałaczki
Partnerką zaś piękna dama
Wielbicielem był tułaczki
Lecz ta droga złem usiana
Ciągle w kłopot wpadał on
Ciężko było wyrwać sie zeń
Lecz mężny to był mąż
I żaden z niego leń
Chociaż wielu go nie lubiło
To nie ujmuje mu to prawie nic
Bo jego serce do jednej biło
I znią ciągle pragnął być
Bard zazdrości, bo ona ostoją
Dobra rzecz, taka dama
Chyba trzeba znaleźć swoją
I chędorzyć aż do rana
Z miłym akcentem na koniec : Pośmiertny poeta Bernard
Orzech
Wysłany: Sob 16:40, 24 Mar 2007
Temat postu:
JESTEM NAJLEPSZY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dyndi
Wysłany: Sob 15:59, 24 Mar 2007
Temat postu:
Stajesz w pozycji bojowej a on nabiegł nie wyciągając miecza. Uderzasz z góry, uniknął i zdzielił cie pięscią w żebra. Podciągasz do góry, znów uniknął i dostałeś kopniaka w udo. Tfu zafajdany nawet walczyć nie umie... Robisz obrót, zatrzymujesz się i go nie ma. Rozglądasz się i czujesz ból w drugim udzie. Po prostu przypadł do ziemi kiedy rozkręcałeś. Uderzasz kilka razy płasko a potem nagle po skosie do góry. Widzisz jak przelatuje po twoim uderzeniu kilkanaście ładnych metrów i laduje na plecach. Szarżujesz na niego aby szybko to skonczyc a on odbił się rękami i nogami od ziemi, wyciągnął miecz i ciął... dostałeś płytkie cięcie w żebra. Chwyciłeś mocniej młot i zamchnęłeś się z góry na dół nagle zmieniając kierunek. Niby to chciał sparować to mieczem ale nie, odsunął sie kawałek i uderzył w twój młot który z rozpędem uderzył cie w piszczel. Upadłeś jak długi a on sapiąc pochylił się nad tobą i czeka. Podniosłeś się przyjęłeś postawe bojową a on zaparty o miecz czeka na ciebie. Widzisz ze walczy tym samym stylem co Dynas. Wszedzie poznasz ten styl. Nabiegasz i uderzasz płasko, on zaparł się na mieczu jak na tyczce... chwilę później stałeś bez ręki a on z pocharataną głową. Z kikuta cieknie ci krew a on kołysze się zamroczony. Podnosisz młot jedną ręką a ten zaczyna iskrzyć. Uderzasz w ziemie i delikwent odlatuje na kilka metrów i upada z głośnym gruchnięciem w kościach. Podchodzisz i widzisz że leży zamglony z mieczem ułożonym wzdłuż ciała. Zanosisz się aby go dobić. Uderzasz! Nie trafiłeś w głowę bo poczułeś rwący ból w sercu, ale zmiażdżyłeś mu bark. Zanim umarłeś słyszałeś:"Zginęłeś jako ostatni ale będziesz wymieniany jako pierwszy!"...
Stoisz na środku polanki, obok ciebie Dynas macha sobie mieczem. Enad przekuwa twój młot. Wszędzie kwiaty, jeziorka bezchmurne niebo... Gdzie nie spojrzysz jabłoń. Dużo szczęśliwych ludzi i widzisz tego człowieka z którym walczyłeś. On równierz cię zauwazył i rzekł:
-Po tym jak mnie próbowałes dobić żaden medyk nie mógł mi pomóc... ale przynajmniej obydwaj mamy pomniki w Altdorfie na placu świątynnym jako dwaj wojownicy którzy odebrali władze trójcy. Ja jestem z siebie dumny nawet jesli te boskie pola są nudne troche...
Uśmiechnął się i pobiegł sobie do jeziorka...
Jesteś w niebie:)
THE END
Orzech
Wysłany: Czw 23:35, 22 Mar 2007
Temat postu:
Uśmiecham się lekko i mówię z zadowoleniem:
- Ja zawsze jestem gotowy do pojedynków z godnymi przeciwnikami
Po czym biorę młot go ręki wymachuję nim kilka razy jak to zwykłem robić przed pojedynkiem. Potem staję w pozycji bojowe i szybko odbijam cios przeciwnika po czym zadaję cios z góry, staje w pozycji bojowej czekając na dogodna chwilę żeby zrobić unik i z obroty uderzyć przeciwnika młotem. Po czym znowu odbijam atak przeciwnika robię kilka uników i uderzam w żebra, rozkręcam młot i próbuję trafić w klatkę piersiową przeciwnika. Po czym wykorzystując wszystkie siły robie zamach od dołu po czym robię obrót i uderzam robię unik i staram się zakończyć walkę uderzeniem w głowę.
Dyndi
Wysłany: Czw 23:07, 22 Mar 2007
Temat postu:
Zostajesz przeniesiony na zieloną łąke. Łąka jest otoczona jakby wiodownią. Siedzą na niej wszyscy których znałes a którzy polegli w walce. Stoisz cały i zdrowy. Twój młot lezy zaraz przy nodze. Kilka metrów dalej stoi owa postać. Na sobie ma tylko spodnie i pasek na którym trzyma się pochwa z mieczem. Czujesz że jesteś w pełni sił, a nawet silniejszy niż poprzednio. Masz na sobie tylko spodnie tak jak ten człowiek. Słyszysz jego spokojny głos:
-Gotowy na ostatni taniec?
Po tych słowach zaczął iść w twoją strone nie wyciągając miecza ale widać że walka się zaczęła bo oczy jego wyrażają chęć krwi. Twojej krwi!
Rogal
Wysłany: Czw 15:21, 22 Mar 2007
Temat postu:
Czarne chmury nad polami
Wiatr szumi bezgłośnie
Łzy się leją strumieniami
Pewna dusza odchodzi właśnie
Ci co go znali to onim wiedzą
Że był wojem wspaniałym
Teraz znajdzie się pod miedzą
Z pękiem kwiatów rozpachniałych
Żyj nad chmurami, żyj nad lasami
Niech Cie wiatr niesie po bezkresie skwerów
Co zawładneło tymi czasami
Że nam odbiera takich bohaterów
Smutna ta nowina
Lecz nie unikniona niestety
Smutny niesie rozgłos
Ta pieśń poety...
Ku pamięci poległych: Pośmiertny poeta Bernard
Orzech
Wysłany: Czw 8:52, 22 Mar 2007
Temat postu:
Leże a myśli kłębią mi się w głowie: Pomściłem cię Dynasie (Uśmiecham się do siebie) i was towarzysze też...., ciekawe jak ja sie tu znalazłem....., pewnie ci ludzie... ciekawe kim oni są. Mam nadzieje, że to czego dokonałem zmieni świat na lepsze.... Wolał bym już zginąć na świeżym powietrzu i na polu bitwy z przyjaciółmi niż ....
Po czym przypatruję się postaci stojącej do mnie tyłem, hmm... ostatnie życzenie czego ja mogę chcieć przecież umieram i to w jaki sposób. Po czym odzywam się:
- Dziękuje za opiekę... A co do życzenia to czego mógłbym chcieć przecież umieram...
Chociaż chce usłyszeć twoje imię i umierać na świeżym powietrzu, jeśli to możliwe chce popatrzeć na ten świat oczami śmiertelnika jeszcze przez te kilka dni mojej śmi...
Nie nie mogę umrzeć nie teraz... Przez kilka moich ostatnich dni próbuję nie okazywać, że cierpię i cieszyć sie każdym nawet najdrobniejszym uczuciem szczęścia
oraz wspominam wspólne przeżycia z Dynasem. Właśnie zapomniałem go pochować.
- Co zrobiliście z ciałami które leżały na pobojowisku, zapomniałem pochować mojego przyjaciela, który tam poległ... i ja nie długo polegnę
Dyndi
Wysłany: Śro 22:45, 21 Mar 2007
Temat postu:
Walka rozpoczyna się... w głowach słyszycie dziwne słowa... jakby Bernarda... wyrecytował wiersz/fraszke. W morderczym tańcu. Odsłonięte żebra Gatlina były łatwym celem i grady ciosów padały w tamto miejsce. Po pewnym czasie paladyn miał bok tak zmiażdżony że jego własne żebra powbijały mu się w płuca i upadł dusząc się i topiąc we własnej krwi. Gatlin upadł na ziemie i ledwo dysząc podnosi na ciebie wzrok, chwile poźniej jego czarna dusza odpływa nie wiadomo gdzie. Boromir chwięjąc się na nogach zaparł się o swój młot. Podniecenie bojowe powoli zaczęło opadać i poczuł wszystkie rany na sobie jakby go kto ćwiartował. Przypomniał sobie słowa kowala ze swojego plemienia "Prawdziwy wojownik nie cieszy się zbyt łatwą wygraną gdyż tylko trud niesie satysfakcje". Tak nie ma kto podziwiać tego pięknego zwycięstwa. Stoisz na pustkowiu otoczony wilkami i walczącymi z nimi obrońcami świątyni. Walczyć nie dasz rady, przed siebie za daleko... pozostaje światynia... a co w niej jest to chyba nawet ten psubrat co was tu zaciągnął nie wie. Jest środek słonecznego dnia ale przed oczami mgła. Czujesz okropne zmęczenie, słyszysz jakby w oddali ucichające ujadania wilków a z zachodu nadciąga jakiś tuman kurzu....
Obudziłeś się w ciepłym łóżku. Czujesz się całkiem skrępowany. Tak twoje ciało jest kompletnie owinięte bandażami. Minie conajmniej z tydzień zanim znów staniesz na nogi... ale czujesz że zrobiłeś coś co na zawsze zmieni świat... musisz tylko pamiętać aby nie przeceniać własnych sił i sił innych bo możesz siebie i innych zawieść... z tą myślą i z uśmiechem na twarzy zapadasz w sen...
Budzisz się. Nie wiesz jak długo spałeś ale wszystkie kości bolą niemiłosiernie. Słyszysz z sąsiedniego pokoju:
-Dostał odleżyn... nie podniesie się o własnych siłach więc o spacerze nie ma mowy. Będzie umierał przez następne kilka dni w męczarniach... taka śmierć dla wojownika...
Leżysz nie mogąc nawet drgnąć a wizja takiej śmierci jakos ci się nie uśmiecha. Przymykasz oczy, otwierasz i widzisz jak przed tobą stoi jakaś postać. Jest tyłem do ciebie i widzisz przepięknie zdobioną pochwe a z niej wystaje rękojeśc z klejnotem. Odwraca się i słyszysz:
-Ostatnie życzenie? Chociaż tyle moge dla ciebie zrobić...
Nie wiesz czy to sen czy jawa ale skoro pyta to mozna cos powiedziec...
Rogal
Wysłany: Wto 15:48, 20 Mar 2007
Temat postu:
Dwaj wojowie się starli
W boju tak zaciętym
Jeden to paladyn
Z nadgarstkiem uciętym
Czarna jego dusza
czarny też i umysł
"Musze wszystkich zabić"
Taki jego zamysł
Okrutny co nie miara
Głupi on jak buc
Mędrzejszy już od Niego
Młody giermka kuc
Jak sie żywot jego skończy
Tego nawet bóg sam nie wie
Ale gdybym ja to pisał
Skończyłby zapewne w chlewie
Taka piosnka moja krótka
Ku pokrzepieniu serc wojaków
Lecz spamiętajcie moja słowa
"Śmierć dla paladynów buraków"
Pośmiertny poeta Bernard
Bob3k
Wysłany: Wto 15:32, 20 Mar 2007
Temat postu:
dziko szarżuje w jego stronę.Gdy dobiegam biorę nagle miecz do góry , ostrzem za ramię, robię mocny zamach w dól , celuje w głowę , później mając miecz na dole próbuje zrobić ten sam ruch tylko że od dołu, celując w brzuch aby zrobić mu głęboką ranę .Gdy zrobię ten ruch to mam miecz na górze , próbuje mu obciąć głowę.
Orzech
Wysłany: Nie 15:52, 18 Mar 2007
Temat postu:
Widząc tą tragiczną scenę, w której mój najlepszy przyjaciel zginą, wydaje z siebie okrzyk złości, rozpaczy i chęci zemsty. I mówię:
- Pomszczę cię Dynasie !!! PRZYSIĘGAM !!!
Podnoszę swój młot i staję w pozycji bojowej, potem opieram młot na barku i szarżuję na przeciwnika z chęcią zemsty. Gdy dobiegam do niego pcham młot najpierw barkiem a potem siłą własnych rąk nadaje mu rozpędu, jeśli atakuje mnie mieczem i nie zdążę pierwszy zadać ciosu próbuję odbić jego broń obrócić się i uderzyć w odsłonięte żebra po czym zadać jak najwięcej ciosów, żeby się już nie podniósł i zginą. Jeśli zaś zdążę pierwszy zaatakować to uderzam w żebra robię piruet tym samym przesunąć się za przeciwnika i zadać następny cios w plecy, jak przeciwnik padł na ziemię to zadaję następne ciosy w głowę.
Jeśli wygrałem i obrońcy zabili wszystkie wilki mówię do nich:
- Nie mam zamiaru z wami walczyć pozwólcie, że zabiorę swojego martwego przyjaciela i odejdę.
po czym nie czekając na ich reakcję podchodzę do ciała Dynasa biorę je na ręce (głowę uprzednio kładąc na ciało) i odchodzę, żeby znaleźć odpowiednie miejsce na pochówek dla przyjaciela.
Dyndi
Wysłany: Sob 23:07, 17 Mar 2007
Temat postu:
Galard
Kompletnie wyczerpany i ranny rzuciłeś się w wir walki omijając szarżującego Gatlina. Trzymałeś się obok strażników więc trafiały ci się tylko niedobitki wilków. Widzisz że wszystkie namioty są zrównane z ziemią i nie ma tu nikogo prócz was i wilków. Chwila zwątpienia co się stało z Aribeth... poczułeś pazury na plecach... obrotem zabiłeś dwa wilki i stoisz z mroczkami przed oczami pośrdoku bitwy... widzisz jak jeden ze strażników upada przygnieciony kilkunastoma wilkami i zostaje zagryziony na śmierć... rzucasz się do walki z nimi i kończysz tak samo jak on czując na sobie setki ugryzień... umierasz oglądając swoje własne wnętrzności... powoli mrok przesłonił ci oczy...
Boromir
Zostajesz sam z Dynasem bo Galard wbiegł w sam środek bitwy która toczy się w obozie. Gatlin a raczej to czym teraz jest szarżuje na was szaleńczo. Dynas wychodzi mu naprzeciw...
Gatlin
Szarżujesz na Dynasa i Boromira bo Galard gdzieś odbiegł. Po chwili widzisz jak na przód wysuwa się Dynas...
Boromir/Gatlin
Dynas zaparł się mocno na nogach. Miecz opuścił luźno i stał w bezruchu dopóki Gatlin nie dobiegł. Gdy ten zamachnął się mieczem aby go rozpłatać, Dynas użył miecza jak tyczki. Gatlin sieknął wprost w zapartą o ziemie broń nadając jej pęd który umiejętnie wykorzystany przez Dynasa obciął mu prawą ręke na wysokości łokcia. Z uciętej ręki Gatlina zaczęła się lać krew strumieniem ale ten nie stracił sił i machnięciem miecza obciął Dynasowi głowę.
Stoicie teraz na przeciw siebie. Jeden zmęczony a drugi mocno ranny i tracący dość szybko wszystkie siły. Jeden z wielkim mieczem a drugi z zaklętym młotem... teraz tylko od was zależy wasze przeznaczenie... wasza walka jednemu przyniesie chwałe a drugiemu śmierć...
Bob3k
Wysłany: Sob 20:42, 17 Mar 2007
Temat postu:
- dawni znajomi , dzięki wam jestem jaki jestem , i tego nie żałuje
po tych słowach biegnę w ich stronę wydzielam z siebie okrzyk
-ATAK !!! ZGINIECIE WSZYSCY
atakuje co stanie mi na drodze.Z chęcią zemsty atakuje całą swoją siłą , aby skutecznie wszystkich zabić.
Orzech
Wysłany: Sob 19:27, 17 Mar 2007
Temat postu:
Jetem na tyle wyczerpany, że tylko przeglądam się jak szóstka obrońców, która zabija wilkołaki. Stoję i próbuję odpocząć bo nie wiadomo czy jak obrońcy skończą z wilkołakami znowu nie rzucą się na nas więc staram sie nabrać jak najwięcej sił do walki oczywiście nawet mi do głowy nie przychodzi, żeby się wycofać.
BrowaR/Aidan/Lambox
Wysłany: Sob 18:42, 17 Mar 2007
Temat postu:
zdejmuje z siebie wdzianko i obwiązuje sobie miejsce krwawiące uciskając najmocniej jak się da ... z pełną wściekłością atakuje wszystko co jest włochate i stoi mi na drodze ... trzymam się w miare blisko jednego z tych strażników ... po kilku zabitych przeciwnikach kieruje się w stronę obozu,krzycząc jednocześnie w te słowa ...
Ej strażniku odbijmy obóz!!!
biegne z całych sił w tamtą strone obiegając wrogich żołnierzy,jeżeli coś mi staje na drodze atakuje to z całym impetem i wale w tube gdy padnie na glebe ... próbuje wpaść do namiotów ...
Dyndi
Wysłany: Sob 17:18, 17 Mar 2007
Temat postu:
Galard/Boromir
Jako że oszczepy swoje zabrałeś odrazu po zakonczeniu walki, odrazu położyłes się spać. Boromir tez zasnął szybko. Budzi was rano dźwięk rogu. Wszyscy zerwali się na równe nogi, kazdy uzbroił się w to co miał. I staneliście gromadką około 200 chłopa przed jakimś kolesiem zakutym w zbroje który zaczał przemawiać:
-Żołnierze! Jesteście najlepszymi z najlepszych! Udowodniliście to przeżywając wczorajszą potyczkę! Wróg jest słaby! Wystarczy dobrze zorganizowana szarża i zmieciemy ich z powierzchni ziemi! Ustawcię się w miare w szyku gdyż solidny szyk patrząc na was nie bedzie możliwy i na dźwięk rogu przystąpicie do ostatniej bitwy.
Wszyscy ustawiliście się wśród innych wojowników w dwóch szeregach. Przed wami rozciągała się wolna przestrzeń aż do samej światyni. W połowie drogi wznoisła się kolumna. Cały oddział podszedł do niej i jeden z ludzi zaczął czytać dziwną inskrypcje:
"Pierwszego dnia zginą najsłabsi ze strażników. Drugiego dnia śniący objawi się swoim najlepszym obrońcom i pokaże swoją moc. Każdy kto będzie jego obrońcą zapiszę się na tej kolumnie" Widzicie jak niżej jest mnóstwo zamazanych wyrazów. Jakby ktoś lub coś je zniszczyło w nocy. Tylko kilka nazw daje się rozczytac a brzmią one:
-Y'Browarion
-Bal Dyndal
-Cor Rogalo
-Cor Orzechs
-Bal Er
-Gor na Bob
Wśród oddziału najpierw dał się słyszeć szept, powoli zmieniający się w śmiech, w koncu przeradzający się w totalne pośmiewisko. Wszyscy szydzili z ilości pozostałych przy życiu obrońców. Tylko Dynas zachował powagę...
Po kilkunastu spazmach śmiechu dały się słyszeć równe kroki. Ktoś nadchodził od strony świątyni... Ujrzeliście 6 ludzi. Każdy z nich mina poważna, strój jak gladiatorzy i dwuręczny miecz w rękach.
Co bardziej porywczy z was odrazu rzucili się do walki. Najpierw tak jak wczoraj w ruch poszły bronie rzucane a potem walka bezpośrednia. Po kilku godzinnej bitwie was zostało 10 a ich... 6.
Dynas był kompletnie wyczerpany, Enad leżał bez głowy a z ciała Boromira stróżkami krwi uciekało życie. Galard stracił lewą dłoń ale miecz dierżył nadal w prawej. Pozostała 6 rzuciła sie tchnieniem rozpaczy na obrońców i zginęli szybciej niźli zaatakowali.
Gdy byliście gotowi rozpocząc ostatni taniec, od strony obozu dał się słyszeć krzyk ludzi i wycie wilków. Nad chmurą kurzu górowała jakas czarna postać z olbrzymim mieczem w ręku. Wygląda na to że pozostaliście tylko wy otoczeni przez strażników światynnych, a z drugiej strony zaskoczeni przez wilki...
Słyszycie za soba głos:
-Jako że wy nie wiecie co czynicie wybaczamy wam i pomożemy z tym oto nowym zagrożeniem. Następnie wy odejdziecie stąd i więcej się tu nie pokażecie!
Po tych słowach 6 obrońców rzuciła się na wilkołaki wokół wielkiej czarnej postaci która ma twarz waszego dawnego znajomego... Gatlina!
Gatlin
Czując w sobie mroczną moc, biegłeś nieprzerwanie, szybciej od niejednego konia w stronę w którą udali się twoi "przyjaciele". Wilkołaki troche wolniej ale starały się dotrzymywać ci kroku. Po dniu, nocy i znów połowie dnia dobiegłeś na skraj jakiegoś obozu. Dalej za obozem toczyła się walka. Wpadleś w obóz z szaleńczym okrzykiem i zaczęłeś zabijać wszystko co się ruszało. Zauważyłes w jednej chwili tamtego medyka co to niby był tobie przyjazny. W jednej chwili rozpłatałeś go na dwoje i zacząłeś biec w strone pola bitwy. Wilki złatawiły reszte obstawy obozu. Zatrzymałeś się na skraju i zauważyłeś jak Dynas, Enad, Boromir i Glarad stoją wyczerpani patrząc w twoją strone a zza ich pleców wyłania się dziwna grupka ludzi którzy wbijają się w twoją obstawe i młócą ją niemiłosiernie. Tobie pozostaje dokończyć dzieła zemsty...
Bernard
Wstałeś rano cholernie głodny. Wyszedłeś za namiot i widzisz słyszysz w oddali odgłos walki. Włóczysz się chwile i znajdujesz jakiś czerstwy chleb. Nic wiece nie ma. Zadowalasz się tym i zwiedzasz troche... tu rozwalony namiot, tu jakieś snopy siana, tam jakaś ruina... a na polu bitwy tłum żołnierzy bije się z szóstką obrońców świątyni. Cóż widać ze walka zaraz będzie skończona więc wraczasz do namiotu i czekasz. Po kilku godzinach znudziło ci się to więc znów wyszedłeś... wprost pod miecz wielkiego czarnego wojownika. Poczułeś cięcie i ujrzałeś światło...
Orzech
Wysłany: Pią 9:50, 16 Mar 2007
Temat postu:
Podczas walki Gdy usłyszałem słowa Dynasa i pomyślałem sobie "chyba śnisz" i ze zdwojoną siła i chęcią bycia lepszym rzucam się na wrogów z uśmiechem i z dziką pasjąVery HappyVery HappyVery HappyVery Happy Gdy widzę, że przeciwnicy cofają sie uśmiecham się i mówię sam do siebie:
- Tchórze :>Very Happy
Idę w stronę obozu patrze na moją porcje żywności trochę z niechęcią, ale w końcu jestem głodny więc jem z apetytem. Próbuję przyjrzeć się moim plecom, ale stwierdzam że do jutra mi przejdzie i kładę się spać z myślą, że jutro to ja będę lepszy od Dynasa:D
BrowaR/Aidan/Lambox
Wysłany: Czw 21:15, 15 Mar 2007
Temat postu:
wstaje,biore miecz i rozglądam się za moimi oszczepami ...
Jeśli są gdzieś w pobliżu to podchodze i je biore,a następnie ide spać.
----------------------------------------------------------------------
Jeśli jednak nie widze ich to zakładam na siebie czarną szmate i wolnym krokiem zmierzam na pole bitwy ... gdy widze kogoś z daleka to padam i podczołguje się wolno w kierunku pobojowiska ... (jeśli ktoś podchodzi do mnie to udaje nieżywego,po czym gdy się odemnie odwraca wbijam mu miecz w plecy) i szukam po omacku moich oszczepów (jeśli większa grupa na mnie idzie to uciekam (zygzakiem) ile sił w nogach spowrotem do obozu...
Dyndi
Wysłany: Czw 19:41, 15 Mar 2007
Temat postu:
Boromir
Podszedłeś do Enada a ten rzekł:
-Twój młot został na wozie...
Pobiegłeś po niego czym prędzej po młot i ujrzałeś cudo. Całkowicie odnowiony. Na stylisku widzisz że jest wyryty jakiś dziwny znak a młot skrzy się. Chwile później byłęs już wśród innych wojowników oczekując na pierwsze starcie...
Galard/Boromir
Zauważyliście że około 100 chłopa stoi blisko siebie. Wśród nich jesteście wy, Enad i Dynas a z tyłu w odległości około 20 łokci stoi spory oddział pikinierów i mieczników ustawionych w klin. Przed wami w odległości 50 łokci stoi wrogi oddział jakichś dziwnych jakby mnichów. Miecze dwuręczne lśnią im w dłoniach, twarze ich ozdobione tatuażami i czuć od nich dziwny zapach, jakby palonego ziela...
Do Galarda dobiega jakiś przestraszony chłystek i wręcza mu okrągłą tarcze i długi miecz. Po chwili wszyscy ze skirmischerów zaczynja krzyczeć coś w języku bojowym. Z tłumy wyrywa się Boromir i zaczyna szarżować na pierwszy szereg... Jedno machnięcie.... jeden oberwał a około 10 innych upadło trąconych jakąś dziwną falą uderzeniową. Młot błyszczy się a run zawarty w nim przepłnia cie mocą. SIekasz już dobre
pięć minut gdy orientujesz się że oprócz ciebie nie walczy nikt a wrogowie cofnęli się i zostałęs sam pośrodku stosu trupów... Odwracasz się i....Widzisz jak wszystkim twoim towarzyszom opadły szczęki i patrzą sie na ciebie jak na idiote... Dynas zaczął klaskać i gwizdać krzycząc ironicznie:
-Dalej mój herosie! Dajesz dajesz! Do boju! pokaż im co znaczy potęga młota... jak skończysz to nas zawołaj!
Cały tłum wybuchnął śmiechem a Boromir poczuł cięcie na plecach... przez chwile zrobiło mu się ciemno przed oczami ale napastnik był niedoświadczony i tylko lekko ranił ci plecy. Chwile pózniej leżał ze zmiażdzoną głową a zza ciebie zaczęły wybiegać gromady wojowników. Najpierw poleciało to co mogło polecieć... od osczepów poczynając na
pochwach od mieczy i kamieniach kończąc. Dynas na chwile podbiegł do ciebie, spojrzał z uśmiechem usłyszałeś jakby "i tak będe lepszy" i zniknął ci z oczu. Dalej widzisz jak Galard który cisnął swoje oszczepy zabija wszystkich wrogów wkoło wykonując mordercze cięcia
mieczem. Enada nie widzisz w tym zamiezaniu ale spostrzegasz że w jednym miejscu przeciwnicy walczą z kimś lub z czymś co mieli ich niemiłosiernie a oni żeby to zobaczyć muszą patrzeć w dół cały czas. Po kilku sekundach wszyscy się odnaleźliscie w tym motłochu i walczycie jak to zwykle bywa wśród takich jak wy... lejecie wszystko co śmierdzi
zielem i wygląda na dziwnego mnicha. Gdy sytuacja stawała się coraz gorsza i fale przeciwników były coraz trudniejsze do odparcia, ruszyły pierwsze kolumny zawodowych wojowników. Znów zaczęła się zabwa. Widzicie że Dynas jest z was najbardziej niestrudzony i zabija niezliczone ilości waszych przeciwników. Ale ile byście ich nie zabili to i tak za każdym razem przychodza nowi. Widzicie że cała przybyła tu armia już walczy. Walczycie prawie do pólnocy, gdy jakiś niby dowódzą zakrzyknął u waszych wrogów odwrót a u was ktoś zadął w róg. Wróciliście do obozu. W kilku miejscach były kopce z ciał ludzkich które po chwili stanęły w ogniu. Rannych praktycznie nie było bo każdy albo umierał na polu bitwy albo ginął tu w strasznych męczarniach. Wszędzie walają się
powiązane płachty słomy na których juz ułożyło się kilku żołnierzy. Wy równierz ułożyliście się gdzieś blisko siebie. Dostaliście po bochnie czerstwego chleba i kubku kwaśnej wody i zmęczeni, nie mogąc się opanować od ziewania położyliścię się na tych matach swoją broń
układając w jedno miejsce. Boromir zliczył że zabij około 300 nie licząc tych co tylko powalił falą uderzeniową młota. Galard policzył sobie 176 zabitych plus 7 całkiem zmasakrowanych. Widzicie że Dynas leży sobie licząc gwiazdy... od jego strony słyszycie ciche "890, 891... 892... 893...". Enad juz zasnął bo chrapie. Obóz oświetla tylko księzyc. Cóż zanim pójdziecie spać można prozomawiać albo nie tracąc sił odrazu iść spać aby jutro dokończyć dzieła...
Bernard
Zaniosłeś Aribeth do namiotu i usiadłeś w kącie. Najpierw spokojnie, nikt cie nie zauważał. Potem cisze przed walką przerwał na chwile okrzyk a po kilku minutach gromki śmiech. Przesiedziałeś tak większość dnia. Słyszałeś na zewnątrz okrzyki rannych i jęki umierających. Cóż tak jak postanowiłeś nie pomagasz im. Wkońcu znużyło cię siedzenie i zasnąłeś.
Bob3k
Wysłany: Czw 13:15, 15 Mar 2007
Temat postu:
wpatruje na tą upadłą postać ......... zakładam zbroję. Czym prędzej ruszam ze złością i grozą na twarzy.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin